środa, 3 sierpnia 2016

„Definiują Cię dwie rzeczy: cierpliwość, gdy nie masz nic i Twoje zachowanie, gdy masz wszystko”...


Szukanie swojego miejsca, to chyba jedna z trudniejszych rzeczy w życiu o ile nie najtrudniejsza. Właściwie, każdy ma jakiś pomysł na siebie, jakieś nasze wewnętrzne blokady nam nie pozwalają ich rozwijać, precyzować. Wszystko siedzi w mojej głowie, to że mówię sobie,że czegoś nie zrobię, to wymysł mojej wyobraźni, dlaczego mam nie robić czegoś co mnie uszczęśliwi, co sprawi, że będę bardziej świadomym swoich możliwości człowiekiem, twórcą...

Cześć, mam na imię Karolina, nie lubię swojego imienia, mam masę kompleksów, a moją ulubioną wymówką na brak systematyczności jest brak czasu, na brak konkretnych zmian, których oczywiście mi trzeba ,zaś strach. Nie doceniam siebie, jestem swoim największym krytykiem, nie nagradzam się za sukcesy, dobijam kiedy coś mi nie wyjdzie... Narzucam sobie tempo nie do wyrobienia, coraz większe ambicje. Napędzam się małymi sukcesami, żeby za 5 minut stwierdzić, że jestem beznadziejna. Brzmi znajomo?
To oczywiste, że to nie tak, że nic nie potrafię, że jestem beznadziejna, że dno, grób i mogiła...
NIE! Bo u nikogo to tak nie wygląda, po prostu kuleje to poczucie własnej wartości, kuleje umiejętność spojrzenia w lustro obiektywnie, nie przez pryzmat wad, porażki. Widzimy upadek, ale ignorujemy moment, w którym się podnieśliśmy. W tym wszystkim nie jest najtrudniejsze osiąganie postępów w tym co robimy, to przychodzi naturalnie, najtrudniejsza jest praca nad sobą, nad tym, żebyśmy ten postęp widzieli, żebyśmy potrafili sami siebie docenić, żebyśmy sami dla siebie nie byli kulą u nogi.

Podobno jeśli nie jesteśmy w tym „miejscu”, w którym chcielibyśmy być to powinno być to wystarczającą motywacją do działania. Wszystko siedzi w głowie. Chyba jedną z głupszych rzeczy jakie zrobiłam, było wyznaczanie sobie granic, jeśli chciałam coś zrobić, ale sama sobie z niewiadomych powodów mówiłam, że nie, chodzi zarówno o życie codzienne jaki i o twórcze.
Tak samo jak zakładanie z góry, że czegoś nie będę robić, bo i tak się nie uda, albo się nie wyrobię...
Z tym, że działanie wymaga czasu, aby efekty były satysfakcjonujące, tak więc oprócz większej wiary w siebie w tym momencie potrzebuję również cierpliwości. Na tym etapie sprecyzowałam sama sobie cele, przybliżony plan działania.
Po co ten wpis? Uzewnętrznianie się tutaj? Ano po to, żebym za jakiś czas, dzień, dwa, miesiąc, rok, kiedy znowu będę czuła się źle sama ze sobą, żebym wtedy przeczytała to i pamiętała, żeby iść z podniesioną głową, żeby realizować plany, spełniać się, robiąc to czego na daną chwilę mi trzeba
i cierpliwie pracować na efekty, bo przecież „Definiują Cię dwie rzeczy: cierpliwość, gdy nie masz nic i Twoje zachowanie, gdy masz wszystko”.

I wyrzuceniem z siebie tego właśnie tutaj , publicznym obnażeniem się, biorę się do roboty. Trzymajcie kciuki.

4 komentarze: